Wycieczkę zaczęliśmy w Krakowie, skąd po prawie czterogodzinnym locie mieliśmy znaleźć się w Porto. Po drodze – na tej, jak i na podobnych trasach – warto wyczekać cudownego widoku. Na granicy Niemiec, Szwajcarii i Liechtensteinu rozlewa się Jezioro Bodeńskie, a tuż nad nim piętrzą się Alpy. Zbiornik wodny już czerpie z majowego słońca, a góry jeszcze ospałe, przykryte białą pierzyną.
Znakiem rozpoznawczym zbliżania się do Porto jest Rzeka Douro. Kręta, niczym nić prowadzi prosto do Oceanu Atlantyckiego. Samo miasto oraz wybrzeże Atlantyku z lotu ptaka-samolotu wyglądają imponująco.
Tekst i zdjęcia: Damian Pianowski