Etna to matka całej Sycylii. Sycylijczycy mają ogromny respekt do tego czynnego jeszcze wulkanu. Sam wjazd na górę do bocznych zaledwie kraterów wiedzie nas krętą drogą pośród zastygniętej lawy. W czasie takiej przejażdżki ma się wrażenie, jakby było się na Księżycu znanego nam wyłącznie ze zdjęć satelitarnych publikowanych w mediach. Tego majowego dnia na wysokości 2000 m n.p.m. jest wietrznie i mgliście. Nie przeszkadza to jednak w prowadzeniu biznesów, gdyż gdzie turyści, tam szansa na zarobek. Polecam przepyszne miody – szczególnie z eukaliptusa – oraz silny trunek „Fuoco Dell’ Etna” (wł. Ogień Etny”). Tego samego dnia dobrze jest pojechać także do Taorminy, z której zobaczymy Etnę z zupełnie innej perspektywy; tej poetyckiej…
Do Taorminy podobno przyjeżdżają wszyscy możni tego świata. Nie było chyba prezydenta, który by jej nie odwiedził. Jest to iście królewskie miasto, które prawie dotyka chmur. Główną jego atrakcją jest teatr grecki, z olśniewającą scenografią. Z jednej strony lazurowa morska zatoka o nierównej linii brzegu, z drugiej piękna, piętrząca się Etna; często ze śniegiem u szczytu lub białym obłokiem wokół niego. Jest to miejsce gdzie poeci natchnieni, nie wiedząc dlaczego, piszą wiersze. Platen tak pisał:
“Ogromny biały trójkąt jasne gniecie brzegi
Jak nieruchomy obłok, skamieniała chmura
To Etna. Z niebieskiego morza srebrna góra
Wznosi ku sinym mitom swoje wieczne śniegi”
Ja także coś musiałem napisać:
Na wieczny spektakl w końcu przybyłem
Jej białym obłokiem oczy przemyłem
Swoją potęgę i wdzięk eksponuje śmiele
U stóp jej Posejdon urządzał wesele
Kto ją ulepił z tak czarnej gliny?
Podziwiam piękno Etny z teatru Taorminy.